Spotkanie z: Krzysztofem Respondkiem

Publikacja ukazała się w wydaniu gazety „naj” nr 48/2008[718] 24 -30 listopada 2008
Tekst pobrany za wcześniejszą zgodą autorki wywiadu pani Doroty Milkaszewicz i pana Krzysztofa Respondka, poprzez którego nasz serwis uzyskał zgodę na elektroniczną formę opublikowania tego wywiadu.

► Chłopak ze Śląska. Jak na potomka górników przystało, hoduje ptaki. Ma ich w domu ponad czterdzieści.
Kabareciarz. Aktor. Dzięki głosom fanek wygrał poprzednią edycję „Jak oni śpiewają”.
Prywatnie – wielki miłośnik szczygłów syberyjskich, którym poświęca każdą wolną chwilę.
Ma 39 lat. Studiował aktorstwo we Wrocławiu. Mieszka w Tarnowskich Górach. Jego żona Katarzyna jest nauczycielką. Poznali się jeszcze w liceum.
Mają dwie córki: 15- letnią Antoninę i 6 letnią Florentynę.
Telewidzowie znają go z kabaretu RAK i seriali: „Święta wojna”, „Odwróceni”, „Kryminalni”, „Agentki”, a także „Barwy szczęścia”.

Z psem można wyjść na spacer, a jak ktoś się uprze to nawet pogadać. A z ptakiem ?

Można na niego popatrzeć z bliska, posłuchać jak śpiewa. Przy nim łatwiej oderwać się od codziennych stresów.
Hodowla ptaków to tradycja na Śląsku.
Ja ją odziedziczyłem w genach.

Pierwszego szczygła dostał Pan jako dziecko od wujka…

Od razu zauroczył mnie kolorami. Dopiero potem przeczytałem o nim legendę, że Pan Bóg stworzył szczygła jako ostatnie dzieło: ze wszystkich farb, które mu zostały po malowaniu świata.

Wystawia Pan swoje szczygły ?

Właśnie do tego dojrzewam. Na wiosnę chyba zawiozę je na wystawę do Niemiec. Należę do niemieckiego związku hodowców szczygłów syberyjskich. U nas, niestety, takiego nie ma.

Ponad czterdzieści ptaków to dużo…

Na szczęście mamy dom jednorodzinny. Przygotowałem dla nich pomieszczenie pod dachem i woliery na powietrzu.
Lęgną się w klatkach, a potem wypuszczam je do dużej woliery.

Siadają panu na ręku, gdy pan tam wchodzi ?

Pod warunkiem że trzymam kolorowe kwiatki, które lubią skubać.
Zasiałem tego ze dwa ary. Uprawiam jeszcze specjalne chwasty, bo ich nasiona bardzo smakują moim szczygłom.

Nadał im pan imiona?

Nie, ale bezbłędnie je rozróżniam. Patrzę na ptaki i wiem, jaki ma numer na obrączce, czyim jest synem, wnukiem.
Poza tym one różnią się charakterami. Jedne są płochliwe, inne ufne, jedne przyjazne, a inne złośliwe. Jak ludzie …

Jak to złośliwe ?

No dla partnerki: biją je na przykład.

I co pan wtedy robi?

Rozdzielam! Przecież nie może tak być ! Ale kojarzę również pary. Jak każdemu hodowcy, zależy mi, żeby cechy wybranych ptaków zbiegły się w następnym pokoleniu. Czasem podaję samcowi afrodyzjak, żeby się zainteresował samiczką. A czasem pokazuję mu innego samca żeby był zazdrosny. Proszę mi wierzyć, że to działa jak na ludzi! A wszystko się rozgrywa w jednej klatce przedzielonej siatką. Moje zdanie to: wyczuć moment, w którym tę siatkę można zwinąć, żeby z sąsiedztwa powstało udane ptasie małżeństwo.

Domyślam się, że odnosi pan sukcesy?

Jestem bardzo dobrym swatem. To ważne i odpowiedzialne zadanie. Jeśli między samcem i samiczką zaiskrzy miłość, a mnie w tym czasie nie będzie i nie połączę ich, to oni się już nigdy nie spotkają! I nigdy nie będzie młodych, wszystko na marne! Muszę być wtedy w domu i wiedzieć wszystko. A najfajniejszy jest okres lęgów: obserwowanie, doglądanie, obrączkowanie.

Po co je obserwować? Pisklę wykluwa się z jajeczka i … jest.

Tak się tylko wydaje. Ja muszę wiedzieć, czy samiczka je karmi, a jeśli nie, to podłoże je pod inną samiczkę. Hodowla to skomplikowany proces. Dążę do tego, żeby wyhodować własny szczep. Żeby za kilkanaście lat każdy, kto pójdzie na wystawę szczygłów, poznał od razu: „Ten ptak jest od Respondka: piękny, wielki, zdrowy i ładnie śpiewa”. Chciałbym być mistrzem świata w tej dziedzinie.

O matko! A co na to żona?

O, moja żona – proszę pani – jest dla tych ptaków jak jastrząb. Uważa, że ja poświęcam cząstkę tej miłości, którą jestem winny jej i córkom. Więc jej tłumaczę: :„Kasiu, to jest inna miłość”.

Pomaga?

Nie zawsze. Ale gdy słyszę: „Albo ptaki albo ja”, to odpowiadam: „Ptaki były pierwsze”. Postanowiłem wciągnąć Kasię w to hobby. Gdy jeżdżę zwiedzać wystawy zagraniczne, to ją zabieram ze sobą i wtedy ona może sobie zwiedzać tamtejsze wystawy sklepowe.

Założę się, że nie opiekuje się ptakami, kiedy pan rusza w trasę z kabaretem?

Na szczęście mam sąsiadkę, która mi pomaga. Żona mi mówi: „Zostaw te ptaki do emerytury, jak nie będziesz miał co robić”. Ale czy moje pokolenie będzie miało spokojną emeryturę ? Dlatego postanowiłem: teraz! Wszystko się da pogodzić. Tylko trzeba znać granicę, bo przecież jeszcze potrzeba czasu dla rodziny i pracy.

A właśnie: praca. Pomogło panu w karierze zwycięstwo w „Jak oni śpiewają ?”

Na pewno nie zaszkodziło. Ja jestem głównie kabareciarzem i aktorem. A tu odkryłem kolejne pole, na którym mogę działać. Mam nagrać płytę. Podobno mnóstwo kobiet na mnie głosowało w tym programie, więc nagram specjalną dla nich.

Oglądamy pana w „Agentkach” jako adoratora bohaterki, którą gra Anna Guzik. Czy on ją w końcu oczaruje?

Niestety, scenarzyści mi nie powiedzieli. Ale gdybym do końca serialu miał się za nią uganiać, to chyba bym zrezygnował, jakem Respondek. Jeśli człowiek długo nie odnosi sukcesu na jakimś polu, to w końcu się zniechęca.

Może rola się rozwinie. Bo w „Barwach szczęścia” rozwija się znakomicie.

A, to fenomen! Ja nie znam scenarzystki pani Ilony Łepkowskiej.
Jedynie raz się z nią zatknąłem na serialowej Wigilii. Tymczasem postać, którą dla mnie stworzyła – Michał Jeleń- robi w tym filmie dokładnie to, co ja bym w życiu zrobił, gdybym był w jego sytuacji. Skąd ona to wie? No ale takie są kobiety.

To znaczy?

Jeden raz spojrzą na faceta i wiedzą o nim wszystko. Ja się boję kobiet! I dlatego hoduję ptaki.

Rozmawiała: Dorota Miklaszewicz
Autor: Dorota Milkaszewicz

Musisz być zalogowany aby dodać komentarz.