Najpierw informacja o 20 Bird Minimum Daily Requirement (20 BMDR) pojawiła się na stronie internetowej BirdWatching.pl w „Wiadomościach”. Niektórzy, w tym ja, żywo na to zareagowali, bo jest to świetna sprawa! O co chodzi?
Jak wiadomo, istnieje coś takiego jak zalecana dzienna dawka węglowodanów, tłuszczy i białka w diecie, podawana na opakowaniu produktów żywnościowych. Analogicznie „The Birdchaser” – prywatna strona amerykańskiego blogera, poświęcona sztuce, nauce, sportowi i misterium życia z ptakami, proponuje aby każdy podglądacz ptaków postarał się „zaliczyć” każdego dnia minimum 20 gatunków ptaków. Różnie – w czasie spaceru po określonym terenie, w trakcie robienia przeglądu swojej posiadłości, w drodze do pracy, w drodze do sklepu … gdziekolwiek jesteśmy, liczmy gatunki i wypatrujmy rzadkości. Szanse na to, że zauważymy coś nietypowego, jakiegoś nieoczekiwanego przybysza, który zatrzymał się na chwilę, w trakcie migracji, rosną z każdym dniem, w którym poszukujemy ptaków. Dzięki realizacji DZDP-20 mamy też możliwość lepszego poznania okolic naszego miejsca zamieszkania, a często – taki powód może się przydać kiedy najzwyczajniej nie chce nam się wychodzić z domu, lub mamy akurat zły dzień. Nic tak nie poprawia humoru, jak długi spacer przez park i niespodziewane spotkanie. Jak moje – dzisiaj …
Dzień dziś mieliśmy w Warszawie paskudny! Szare niebo bez najmniejszej szansy na przebłysk słońca, mglisto, przenikliwy chłód, wiatr na szczęście umiarkowany. Mimo tego, wzięłam aparat i wybrałam się do Łazienek. Była godzina 14, kiedy dotarłam do parku.
Już na wejściu cudowne dywany z liści i wszędzie płomienne pomarańczowo-żółto-czerwone barwy jesieni, dodały mi energii i zatarły szaro-bure widoki nieba, ulicy i pędzących z hałasem samochodów.
W liściach energicznie buszowały gawrony i kawki. Skąd ich aż tyle?! Wiele kawek ma białe obręcze na szyi, to odmiana rosyjska. Ten podgatunek jest nieco większy niż nasze, bardziej puchaty, więcej ma tłuszczyku.
Kawki ze wschodu przylatują do nas w zimie, a podobno „nasze” – odlatują dalej na południe, gdzie może być im cieplej. Gawrony też jakieś takie duże, błyszczące, mają mocne dzioby i bystre spojrzenia.
Szukają ukrytych pod drzewami, w kępkach trawy, pod krzakami – orzechów włoskich.
Ciekawe, że tym poszukiwaczom zawsze towarzyszą rude wiewiórki, również wielkie amatorki orzechów. Dzisiaj nie widziałam, ale bywało, że obserwowałam w Łazienkach harce i gonitwy wron, gawronów i wiewiórek, wzajemnie sobie wydzierających znaleziony orzech. Wron dzisiaj mniej, jakby trochę onieśmielone gośćmi z zagranicy? Przeleciało kilka srok, goniąc się i skrzecząc w powietrzu. Na pierwszym stawie pod wzgórzem Belwederu kilka par krzyżówek. Kaczki i kaczorki co chwila zbliżają się do siebie i dotykają dziobami szyi, grzbietu, nabierają wody w dzioby i potrząsają łebkami. Takie tańce godowe na wodzie …
Nagle, z lewej strony usłyszałam energiczny, głośny terkot. Acha! To musi być strzyżyk. Pewnie kot się zbliża do jego krzaczka. Strzyżyki są bardzo odważne i potrafią stanąć oko w oko z kotem, wrzeszczeć z góry na zwierzaka, potrząsając swoim ślicznym sterczącym ogonkiem. Strzyżyk, co mogłam zaobserwować przez lornetkę, rzeczywiście był mocno rozzłoszczony i podskakiwał na gałązkach, cofając się coraz bliżej ku otwartej przestrzeni i mnie. Chyba to już przekroczyło jego wytrzymałość, bo kiedy dotarło do niego, że stoi tu człowiek, czmychnął szybciutko w jeszcze bardziej gęste krzaczki i zamilkł. Kota nie widziałam.
Na niebie szybowały śmieszki. Są zawsze w Łazienkach, raz mniej, raz więcej, ale słychać już z daleka ich głosy i pokrzykiwania. Tym razem było ich jakieś 40-50 osobników, pływających na stawie głównym – jak go nazywam – bo leżącym naprzeciwko Pałacu na Wodzie. Na środku, tam gdzie znajduje się jedno z ujęć bieżącej wody (taka okrągła platforma z rurką), stała sobie mewa srebrzysta i grzebała dziobem w kipieli. Po chwili, wyciągnęła „tuszkę” ryby i trzymając ją w dziobie, rozglądała się wokół czujna, gotowa odeprzeć atak głodnych śmieszek.

Mewa srebrzysta z kawałkiem ryby, w otoczeniu śmieszek, na stawie w Łazienkach Królewskich (fot. Hanna Żelichowska www.ptakimiasta.pl)
Nic takiego nie nastąpiło. Mewa zanurzyła fragmenty ryby w wodzie … I to podnoszenie ryby do góry i zanurzanie, powtarzało się kilka razy. Nudne … pomyślałam i zamierzałam odejść, kiedy dotarło do mnie, że w okolicach mewy srebrzystej pływają jeszcze trzy mewy tego samego gatunku, w różnym wieku i upierzeniu, oraz co najmniej dwie mewy siwe. No! Rośnie liczba zauważonych dzisiaj gatunków ptaków na mojej liście.
Poszłam dalej, pogwizdując. Nie tylko dlatego, że dopisywał mi dobry humor, ale też dlatego, że w Łazienkach sikory wabi się w ten sposób, a one przylatują i chwytają z ręki nasiona słonecznika. Czasami do tej gromadki dołącza kowalik, a często – gołąb miejski podlatuje i stara się coś dla siebie zdobyć.
Dzisiaj z ręki karmiłam jedynie bogatki i modraszki, gołębie miejskie deptały mi po butach na dole, a kowalik – odzywał się z głębi parku. Z różnych stron docierały też do mnie odgłosy dzięcioła dużego i średniego oraz pełzacza leśnego.
Czytałam niedawno, że w Łazienkach można spotkać świstuna, a ktoś widział nawet płaskodzioba. Wiem, gdzie można się spodziewać takiego ptaka i szybko tam poszłam. Chłód, przy takim wolnym chodzeniu, zaczął dawać mi się już we znaki. Znalazłam się nad stawem, leżącym za Pałacem na Wodzie. Szłam równoległa alejką, przeczesując wodę. Coraz ciemniej … Nawet jeśli zobaczę świstuna, to wątpię, żeby wyszło zdjęcie. Krzyżówek było tu bardzo dużo pływających po stawie i odpoczywających na skarpach nad nim. Zresztą te pływające też miały dzioby w piórkach i podsypiały. Wiem, że świstun ma kolor upierzenia bardzo podobny – zwłaszcza przy niepełnym oświetleniu – do samicy krzyżówki, jest jednak wyraźnie mniejszy. Trochę to trwało i już traciłam nadzieję. Jest bowiem w Łazienkach jeszcze kilka mniejszych stawów i wiele kanałów, po których też pływają kaczki. Ostatni raz! Patrzę, szukam i … jest!
Mały, samotny, płynący środkiem stawu, kolorystycznie stopiony z odbiciami drzew w wodzie. Prawie nie do zobaczenia. Nastawiłam ISO na 800 i pstryknęłam kilka ujęć. Dokumentacja – jest, ale do pokazywania to się nie nadaje. Zbliżała się godzina 16-ta. Po zmianie czasu na zimowy, a na dodatek przy tej dzisiejszej pogodzie, w Łazienkach zaczęło się robić coraz bardziej szaro i nieprzyjemnie. Zwłaszcza, że było bardzo mało spacerowiczów. Wracając, omiotłam jeszcze wzrokiem staw i skarpy. Ot, taki nawyk birdwatchera… I co widzę?!! Coś się bieli bliżej drugiego brzegu stawu. Nurogęś? Trochę za małe to. Lornetka! I oto moim zdumionym oczom ukazał się kaczor-gągoł!
Ojej! Wspaniale! Nigdy jeszcze nie spotkałam tego ślicznego kaczorka ani jego samiczki. Tu był sam, też podsypiał. Kręcące się w pobliżu kaczory krzyżówki trochę mu przeszkadzały, może były zbyt gadatliwe. Gągoł przepłynął jakiś odcinek w jedna stronę, potem z powrotem. Oczywiście, zauważył, że go obserwuję. Zrobiłam kilka ujęć, nawet lepsze światło było w tej części stawu, niż tam, gdzie pływał świstun. Byłam bardzo zadowolona i chociaż do wymaganej 20-tki nie doszłam, to jednak jakie miałam dziś w Łazienkach atrakcje!
Przy wyjściu, tak jak się spodziewałam, na kanałku odpoczywały mandarynki. Stała pozycja ptasia wśród gatunków Łazienek. Zapakowałam już i aparat i lornetkę do plecaka, założyłam rękawiczki na ręce. Czas na ciepły posiłek w domu. Wracałam długo komunikacja miejską, nadal obserwując niebo i okolice. Nad miastem widać było setki lecących w stadach krukowatych – codzienny, wieczorny rytuał – lot do noc legowisk. Wiele stad najzwyczajniej opadło na dachy wysokich budynków, inne – zatrzymywały się w koronach parkowych drzew. Powoli zapadał zmierzch, rozjarzyły się latarnie uliczne … Kolejna noc w mieście. Czas na odpoczynek dla ludzi i zwierząt … To było udana aplikacja Zalecanej Dziennej Dawki Ptaszenia. Spotkałam dziś 19 gatunków ptaków (gawron, kawka, wrona siwa, sroka, gołąb miejski, modraszka, bogatka, strzyżyk, mewa srebrzysta, mewa siwa, śmieszka, krzyżówki, świstun, gągoł, mandarynka, a słyszane: kowalik, dzięcioł duży i średni, pełzacz leśny).
Żródło:
https://birdchaser.blogspot.com/2011/10/20-bird-minimum-daily-requirement.html
Autor wspomnianego bloga prosi o pobranie z jego strony obrazka promującego 20 BMDR, co też zrobiłam. Pomysł wart rozpropagowania.