Charakterystyka faz w rocznym cyklu profesjonalnej hodowli kanarków barwnych
Faza 6. Pierzenie się przychówku
Okres intensywnej wymiany piór jest niezwykle stresującym zarówno dla kanarków, jak i dla ich opiekunów i hodowców, a przy tym okresem szalenie ważnym. Czas ten jest prawdziwym sprawdzianem dla ambitnego hodowcy. Właśnie od nienagannej, ale i dokładnie przemyślanej opieki nad stadem w czasie pierzenia się kanarków zależeć będzie nie tylko ładny wygląd, ale i ogólna kondycja, a więc żywotność, ładny śpiew – słowem witalność i zdrowie wypierzonych już ptaków. I na odwrót: jaskrawe błędy popełniane podczas opieki nad kanarkami w okresie pierzenia, będą miały fatalny wpływ nie tylko na ogólny wygląd ptaków, ich śpiew (lub jego brak) i witalność, ale również na ich późniejszą przydatność hodowlaną, tzn., pozytywne zachowania w okresie godów, zdolności rozrodcze i właściwe zachowania rodzicielskie. Niestety, związek nieprawidłowo odbytego okresu pierzenia się z późniejszymi negatywnymi cechami wypierzonych już ptaków, bywa bardzo często niezauważany. Zwykle późniejsze problemy w rodzaju słabej płodności, złych zachowań godowych, czy zaniedbywanie potomstwa, skłonni jesteśmy przypisywać raczej „niedobrej genetyce” lub cechom „charakteru” poszczególnych ptaków, podczas gdy właściwą przyczyną może być po prostu fatalnie przebyty i dawno zapomniany (często nieznany – w przypadku ptaków dokupionych) okres wymiany upierzenia.

fot. Jerzy Kraiński. Pierzące się kanarki na półce pokarmowej.
Mówiąc o błędach w opiece nad pierzącymi się kanarkami nie mam przy tym na myśli wyłącznie zaniedbywania „nieciekawie” prezentujących się w tym okresie ptaków, ale i błędy wynikające z nadgorliwości, czy po prostu niewiedzy. Nie należy nigdy zapominać, że np. przesada w podawaniu barwnika, czy innych „korzystnych” dodatków pokarmowych (do czego jeszcze powrócę), źle ułożona dieta, zbyt duże dawki słońca, czy nieustanny stres, mogą być równie niebezpieczne jak podświadoma, często, „byle jaka” opieka nad osowiałym, poczochranym i milczącym, pierzącym się pupilem.
Pierzące się kanarki na półce pokarmowej
Ptaki dorosłe rozpoczynają wymianę piór tuż po lęgach i gubią zarówno piórka małe jak i tzw. pióra długie, czyli lotki i sterówki, natomiast kanarcza młodzież pierzy się w 1,5 – 2 miesięcy od wyklucia i zwykle nie wymienia piór długich. Celowo piszę „zwykle”, bo w praktyce często wygląda to nieco inaczej i młode kanarki wymieniają także przynajmniej niektóre sterówki, czy też pojedyncze lotki skrzydeł.
W tym miejscu warto wspomnieć o pewnym procederze, o którym – z niezrozumiałych dla mnie przyczyn – hodowcy zwykle nie mówią ”głośno”, chociaż wszyscy go uprawiają. Otóż chodzi mi o sytuację, w której jakiś wyjątkowo udany ptaszek, pewny kandydat do pokazania go na wystawach, w czasie swobodnego dorastania w dużej wolierze załamał sobie jedno, czy nawet kilka piórek długich (najczęściej w ogonku). Każdy hodowca wie, że w takim wypadku nie ma innej możliwości jak celowe i odpowiednio wczesne wyrwanie tego typu uszkodzonych piórek, aby w ich miejsce jak najszybciej wyrosły ptakowi nowe. Ukrywanie tych niezbędnych czynności jest dla mnie niezrozumiałe, bo usunięcie uszkodzonych piór wydaje się jak najbardziej korzystne także dla samych ptaków, którym powykręcane lub połamane sterówki po prostu utrudniają właściwe fruwanie.

fot. Jerzy Kraiński. „Szpileczki” nowych piórek na główce kończącego się pierzyć kanarka.
Co innego, gdy do usuwania piór dochodzi jedynie ze względów estetycznych, tzn. gdy zdrowe nie połamane piórka usuwa się, ze względu na zły kształt lub tylko dlatego, że są niewłaściwie wybarwione. Takie zabiegi, sprowadzające przygotowywane do wystaw ptaki do roli „obiektów”, czy nienagannie się prezentujących „okazów”, są według mnie okrutne, a przez to niegodne prawdziwego miłośnika ptaków, za jakiego przecież chciałby uchodzić każdy szanujący się hodowca.
Dla samego ptaka, zwłaszcza dla żyjących w naturze ptaków dzikich, niespodziewana utrata piór długich nie jest niczym niezwykłym i może przydarzyć się w najróżniejszych okolicznościach. Dochodzi do tego często podczas manewrów wśród gęstych krzewów, czy gałęzi, podczas gonitw i ostrych walk terytorialnych, podczas panicznej ucieczki przed drapieżnikami i w wielu innych „gorących” sytuacjach. To właśnie z tego względu natura wyposażyła ptaki w zdolność natychmiastowej „regeneracji” utraconych piór, w wyniku której w miejsce niezbędnych do fruwania i powietrznych manewrów wyrwanych sterówek i lotek natychmiast wyrastają następne, podczas gdy nienaturalne ubytki piór małych muszą „poczekać” na uzupełnienie aż do okresu ponownego wypierzenia się ptaka.
Termin rozpoczęcia wymiany piór młodych kanarków jest zależny nie tyle od pory roku, co przede wszystkim od cyklu hodowlanego ich rodziców, co oznacza, że ptaki wyklute zimą rozpoczną pierzenie wcześniej niż te wiosenne, czy letnie. Zwykle młodzieżowa wymiana piór trwa ok. 80 – 100 dni i odbywa się w okresie od początku czerwca do połowy, lub nawet końca października. Kanarkom piórka wypadają według pewnego, genetycznie uwarunkowanego „schematu”, a więc najpierw na ramionkach i piersiach, potem z boków, na plecach i kuperku, a na końcu na szyi i główce. Właśnie charakterystyczne „szpileczki” nowych piórek na główce kanarka są zwykle zwiastunem kończącego się wkrótce pierzenia.

fot. Jerzy Kraiński. Młode pierzące się kanarki w wolierce w czasie odpoczynku.
Dorosłe, prawidłowo pierzące się ptaki gubią lotki pojedynczo, tak, aby cały czas zachowana była zdolność fruwania. Osobiście nie widziałem jeszcze zdrowego kanarka, któremu brakowałoby większości lotek. Jeśli chodzi o sterówki ogonka, to te potrafią czasem wypaść niemalże jednocześnie, chociaż i taka sytuacja nie zdarza się zbyt często. Zwykle ptaszek na pozór „bez ogonka” ma już jednak krótkie, ukryte wśród piórek okrywkowych zawiązki nowych sterówek i chociaż nie są one jeszcze zbyt długie względnie dobrze spełniają swą rolę podczas powietrznych manewrów, a zważywszy na fakt, że pierzący się kanarek i tak cały czas oszczędza energię i nieskory jest do nadmiernej aktywności, krótki ogonek, lub nawet jego całkowity brak, w niczym mu specjalnie nie przeszkadza.
Właściwą opiekę nad pierzącymi się kanarkami sprowadzić można do czterech zasadniczych wymogów:
1. prawidłowego żywienia
2. nienagannej czystości
3. częstych kąpieli
4. wyeliminowania niepotrzebnego stresu
O potrzebie różnorodnej i obfitej diety przekonywać raczej nie potrzeba, ważne jest jednakże, aby była to dieta bogata w białko, tak zwierzęce jak i roślinne, bo to białko właśnie, a nie, jak się mylnie uważa, minerały (wapno, fosfor itp.) są podstawowym budulcem nowych piór. Dlatego wszystkie pierzące się ptaszki, także samiczki po lęgach, powinny dostawać codziennie pokarm jajeczny. Oczywiście nie musi on być tak bogaty w jajko jak pokarm dla piskląt, ale białko zwierzęce w okresie pierzenia ma niezwykle istotne znacznie i nie może go brakować w żadnym kanarczym menu. Niektórzy hodowcy ze względu na kolorystykę hodowanych kanarków nie podają jajka kurzego (niekorzystny wpływ żółtka), zastępując „klasyczny” pokarm jajeczny pokarmem bez jajkowym, w którym znajdują się inne rodzaje białka zwierzęcego , jak mączka mięsna, rybna, lub proszek z insektów.
Równie ważne jest białko roślinne, a tego najwięcej jest w wykiełkowanym ziarnie (zwłaszcza w mniejszych nasionkach strączkowych, jak soja itp.), w świeżych brokułach, w kalafiorze, czy w kalarepce. Dlatego kiełków i świeżych jarzynek nigdy nie powinno brakować na kanarczym „stole”.
Zaraz na drugim miejscu wymienić należy minerały i wapno; tak więc pokruszone skorupki jajek, sepia, czy specjalne kostki minerałowe właśnie w tym okresie większego na nie zapotrzebowania, powinny być zawsze dostępne we wszystkich klatkach, czy wolierach.

fot. Jerzy Kraiński. Zielonki i chwasty skarmiane w okresie pierzenia się kanarków.
Bogata w witaminy, zwłaszcza w witaminę C, zielenina także powinna być składnikiem codziennej kanarczej diety. Jeśli jest możliwość podawania różnego typu zielonek, to trzeba fakt ten jak najbardziej wykorzystać, bo szpinak, różne gatunki sałaty, mlecz, szczaw, lebioda, rdest, czy nawet niektóre bardziej miękkie gatunki traw, doskonale nadają się do skarmiania dla wszystkich pierzących się ptaków. Ostrożność zalecałbym jedynie w przypadku szczawiu, który ze względu na dużą zawartość kwasu nie powinien być podawany zbyt często i zbyt obficie, niszczy on bowiem wapno i reaguje niekorzystnie również w zestawieniu z wieloma innym minerałami. Rezygnować z niego całkowicie nie ma potrzeby, bo obok wysokiej zawartości witaminy C wszystkie rośliny szczawiowe (także szpinak) zawierają bardzo potrzebne żelazo „poprawiające krew” osłabionym pierzeniem ptasim organizmom.
W zielonkach i niektórych warzywach (marchew, brokuły, buraczki czerwone) znajduje się również karoten, który korzystnie wpłynie na kolor upierzenia kanarków barwnych, szczególnie lipochromowych, więc podawanie go w kombinacji z barwnikami sztucznymi pozwoli na zredukowanie tych drugich, co zawsze należy uznać za korzystne. Czasem jednak uintensywnianie koloru nie jest pożądane (u ras jasnych, np. kanarków białych dominujących, a także u satynowych, czy w wypadku jasnych kanarków mozaikowych) i wtedy ilość podawanych zielonek należy ograniczyć, zastępując je preparatami multiwitaminowymi, podawanymi w wodzie, czy pokarmie jajecznym. Zawsze bowiem obowiązuje zasada stosowania diety bogatej w różnorodne potrawy, a kiedy zachodzi potrzeba ograniczenia któregoś z ważniejszych składników, musi on zostać zastąpiony substytutem witaminowym.
W tym miejscu powrócę do zasygnalizowanej wcześniej, problematycznej i ciągle szeroko dyskutowanej sprawy sztucznego dobarwiania niektórych ras kanarków, zwłaszcza kanarków czerwonych.

fot. Jerzy Kraiński. Najczęściej stosowane składniki do wyrobu pokarmu jajecznego w okresie pierzenia się kanarków czerwonych.
Może zacznę od ogólnej uwagi, że kanarki, podobnie jak wszystkie stworzenia żywe, są indywidualnościami, które różnie reagują na wszelkiego rodzaju bodźce zewnętrzne. Także wśród kanarków trafiają się więc dietetyczne „mimozy”, typy „odporne” , „alergiczne”, „obżarciuchy” i „niejadki”, więc w układaniu diety zawierającej „chemię”, czyli sztuczne barwniki i inne chemiczne „koncentraty”, te indywidualne różnice między poszczególnymi ptakami również muszą zostać uwzględnione. Co dla posiadacza pospolitych ras kanarków nie ma żadnego znaczenia (w większości wypadków takim kanarkom nie podaje się po prostu „chemii” i po kłopocie), to dla hodowcy specjalizującego się w nieustannym ulepszaniu ras kanarków czerwonych, stać się może istnym, każdego roku powtarzającym się „horrorem”. Z jednej strony zdaje on sobie sprawę z faktu, że nie po to ktoś trudził się, aby kanarkom hodowanej przez niego rasy „zaszczepić” gen pozwalający na odkładanie w piórkach czerwonego barwnika, żeby teraz lekceważyć tę zdolność i zupełnie nie dobarwiać takich ptaków (pomijając już sprawę wymaganych standardów w przypadku ptaków wystawowych), a z drugiej strony nie chciałby przecież szkodzić całkowicie od niego zależnym, ukochanym stworzeniom. W zależności więc od charakteru hodowcy, jego ambicji i aspiracji, wygrywa albo zdrowie kanarka, albo „chemia”, na którą przecież każdy kanarek zareagować może w indywidualny sposób.
Ze względu na etyczną niedopuszczalność przesadnego faszerowania posiadanych ptaków chemią bez jakichkolwiek ograniczeń, co oczywiście z miłośnictwem nie ma nic wspólnego, w dalszej części opracowania spróbuję zatrzymać się nieco dłużej nad pytaniem, w jaki sposób pogodzić ze sobą obie sprawy, tzn. tak dobarwiać własne ptaki, aby nie odbywało się to kosztem ich zdrowia.
Niestety udowodniono już dość dawno temu, że pomimo zapewnień producentów barwników o ich rzekomej „nieszkodliwości”, substancje te nie są i prawdopodobnie nigdy nie będą absolutnie obojętne dla organizmu ptaka i nawet przyjmowane w mniejszych ilościach, mogą doprowadzić do przykrych komplikacji zdrowotnych.
Ogólnie obowiązującą zasadą powinno być takie dawkowanie, aby uzyskać najlepszy efekt, przy jak najmniejszych ilościach podawanego barwnika.

fot. Jerzy Kraiński. Barwione pokarmy białkowe wraz z ekstraktem pigmentowym dla kanarków żółto-czarnych i czerwono-czarnych.
Pozwolę sobie na własne, dość istotne spostrzeżenie, a mianowicie, że proporcje barwnika podane na ulotkach dołączonych do opakowania lub na etykietkach tychże substancji, to raczej ilości maksymalne, podające górną, dopuszczalną granicę podawanego środka, która moim zdaniem nie tylko nie uwzględnia indywidualnego stopnia reagowania na barwik przez poszczególne ptaki, ale także zupełnie „nie troszczy się” o efekt końcowy! Potwierdzić to może każdy hodowca, który wbrew zaleceniom producentów zmniejszał stopniowo ilości podawanego barwinka i – o dziwo – pomimo poważnej redukcji dalej uzyskiwał zadowalające wyniki! Nie należy zapominać, że w interesie producentów tych drogich specyfików leży, aby skarmiano ich jak najwięcej; podejrzewam, że testy na kanarkach doświadczalnych polegały na podawaniu tym biednym ptakom coraz większych ilości barwnika, aż do wyraźnego wystąpienia różnego rodzaju komplikacji zdrowotnych i to właśnie te dawki, nieznacznie tylko obniżone, widnieją obecnie na etykietkach specyfików, a nie ilości rzeczywiście do dobarwienia ptaków potrzebne. Pokrętna „logika”, kryjąca się za tymi danymi jest mnie więcej taka, że im więcej barwnika „przejdzie” przez organizmy dobarwianych kanarków, tym większe będą zyski producentów. Chorobami zatrutych chemią ptaków, ich ewentualną niepłodnością, czy wręcz padaniem, firmy te zupełnie się nie interesują.
Dwa organy wewnętrzne są szczególnie wrażliwe na nadmiar chemii, a mianowicie wątroba i nerki dobarwianych sztucznie ptaków. Oba zajmują się „filtrowaniem” przyjmowanego przez ptaki pożywienia; wątroba jest jakby wewnętrznym laboratorium eliminującym substancje szkodliwe i trujące, a nerki – jak wiadomo – oczyszczają przyjmowane płyny. Wątroba każdego dobarwianego ptaka pracuje więc na „zwiększonych obrotach”. Często dochodzi do jej nadmiernego rozrastania się lub nawet niewydolności, co zwykle kończy się bolesną śmiercią kompletnie zatrutego ptaszka. Podobnie sprawa przedstawia się z nerkami, przy czym tutaj, obok niebezpieczeństwa niewydolności, dochodzi często dodatkowo do jeszcze innego typu zaburzenia, a mianowicie do ucisku powiększonych nerek na przebiegający nad nimi nerw kulszowy, odpowiedzialny za prawidłową pracę nóżek. Ten ucisk powoduje, że ptak ma problemy w utrzymaniu równowagi na żerdce, na której zwykle „leży” zamiast siedzieć, chwieje się w różne strony, spada z niej na podłogę, czyli zachowuje się zupełnie podobnie, jak w przypadku złamań, czy skręceń kości kończyn, no i niesamowicie przy tym cierpi. Zwykle po odstawieniu barwinka i witaminowej terapii, dolegliwości ustępują, a ptaszek znowu odzyskuje dawną „równowagę”…
Sztuczne barwniki niekorzystnie wpływają również na organy rozrodcze kanarków. Samiczka zbyt obficie faszerowana chemią, może zatracić zdolności znoszenia jajeczek, a samczyk zdolność ich zapładniania. Liczne eksperymenty laboratoryjne i nieustanny postęp techniczny spowodowały, co prawda, że bezpłodność z powodu podawania młodym kanarkom sztucznych barwników dała się w ostatnich latach poważnie zredukować, to jednak ciągle jeszcze dochodzi sporadycznie do tego typu negatywnych skutków ubocznych, stawiających pod znakiem zapytania sensowność hodowli, zwłaszcza w odniesieniu do ptaszków wrażliwych i hodowanych w liniach, czyli u kanarków mniej lub bardziej ze sobą spokrewnionych. Organizmy takich ptaków i tak reagują wrażliwiej na wszelkie nieprawidłowości żywienia, więc także i skutki intensywnego dobarwiania bywają u nich drastyczniejsze niż u kanarków pochodzących od obcych sobie wzajemnie rodziców.
Wszystkie powyżej wymienione aspekty dobarwiania kanarków czerwonych powinno się brać pod uwagę i dla dobra ptaków natychmiast interweniować w przypadku dostrzeżenia najmniejszych nawet nieprawidłowości. Powtórzę raz jeszcze: eksperymentalna, stopniowa redukcja podawanego barwnika wraz z trzeźwą oceną uzyskanych efektów jest najlepszym i sprawdzonym sposobem uniknięcia kłopotów. Chociaż takie zmniejszanie podawanej „chemii” wymaga dużego doświadczenia, uzyskiwanego przez kilkuletni okres konsekwentnych prób, warto je polecić, bo w efekcie jest korzystne dla obu stron: kanarki nie chorują, a hodowca oszczędza na portfelu; dobra kantaksantyna jest stosunkowo droga – za 500 g barwnika trzeba zapłacić w Niemczech ponad 40 Euro…
Barwnik podaje się albo w wodzie pitnej, albo w pokarmie jajecznym. Jeśli ptaki otrzymują go zarówno w pokarmie jajecznym jak i w piciu, niebezpieczeństwo powikłań wynikających z przedawkowania zdecydowanie wzrasta, szczególnie u ptaków żarłocznych. Bardziej kłopotliwe jest podawanie barwnika w wodzie pitnej, bo ptaki rozchlapują go zwykle po całej wolierce i klatce, próbując się w czerwonym napoju wykąpać. Barwiony napój jest jednakże o wiele skuteczniejszy od barwionego pokarmu jajecznego, ponieważ ten ostatni nie zawsze jest tak samo chętnie zjadany przez wszystkie ptaszki, a pić musi w ciągu dnia każdy kanarek. W dużych wolierkach problemowi rozchlapywania można zapobiec stosując specjalne, osłonięte poidełka z niewielkimi otworami, w które kanarki muszą wkładać główkę, aby się napić. Osobiście widziałem już takie „sprytne” urządzenia, wokół których nie było prawie żadnych śladów rozchlapywania. Ale nawet w przypadku rozchlapań okolice klatki można zabezpieczyć rozłożonymi gazetami lub papierowymi ręcznikami kuchennymi. Plamy po kantaksantynie dają się stosunkowo łatwo zetrzeć z większości nawierzchni, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów, więc przy odrobinie cierpliwości i pomysłowości okres ten da się jakoś przetrzymać, a piękny czerwony kolor wypierzonych ptaszków z nadwyżką zrekompensuje wszystkie wcześniejsze niedogodności.

fot. Jerzy Kraiński. Kanarki wyjadające celowo rozsypane nasionka chwastów na czysty piasek w wolierce.
Utrzymanie higieny w klatkach i wolierkach z pierzącymi się kanarkami nie jest łatwe.
Szwendające się wszędzie piórka, nawet na świeżej ściółce, robią wrażenie ciągłego bałaganu. Po kilku pierwszych tygodniach nieustannego sprzątania piór, zniecierpliwiony hodowca bardzo szybko dochodzi do wniosku, że „walczy z wiatrakami” i zwykle przestaje dbać o porządek. Ta skłonność do niesprzątania spotęgowana zostaje dodatkowo dużą ilością młodych ptaków, jakimi w tym czasie trzeba się opiekować. Liczne stado zawsze oznacza więcej pracy, a gdy dodatkowo pojawią się tumany piór, często dochodzi do zupełnie zrozumiałego i normalnego „przesilenia”. Tak więc większość hodowców mniej lub bardziej świadomie stara się ten nieustanny bałagan jakoś przetrzymać, tłumacząc sobie, że, aby utrzymać należyty porządek w tym okresie, musieliby przecież co kwadrans odkurzać klatki, a efekty takiego wzmożonego sprzątania byłyby i tak mało widoczne, więc po co się wysilać? Lepiej (i wygodniej) odczekać nieco i sprzątnąć dopiero wtedy, gdy brudu nazbiera się nieco więcej. Nie jest to słuszne rozumowanie.
Kiedyś zdarzyło mi się odwiedzić pewnego znanego niemieckiego hodowcę w sierpniu, a więc w okresie najintensywniejszego pierzenia się jego ptaków. Woliery i klatki przedstawiały przerażający widok, co ten pan tłumaczył oczywiście pierzeniem się kanarków i „bezsensownością” częstego sprzątania. Nie mogłem jakoś zrozumieć, jaki związek mają wypadające obficie piórka z wszechobecnym brudem i z kilkucentymetrowej wysokości „stalagmitami” kanarczych kupek na podłodze pod żerdkami…
Higiena wokół pierzącego się kanarka ważna jest z dwóch powodów.
Pierwszym jest zmniejszona odporność ptaka na bakterie chorobotwórcze i wirusy. Organizm pierzącego się kanarka, nadwyrężony intensywną i energochłonną „produkcją” nowych piór, jest nieustannie osłabiony i bardzo podatny na wszelkiego rodzaju choroby. Ponieważ wymieniający upierzenie ptak zjada i trawi o wiele więcej pożywienia, więc także jego układ przemiany materii pracuje na zwiększonych obrotach. Jeszcze więcej pracy ma układ krwionośny, który rozprowadza po całym ciele „budulec” potrzebny do produkcji nowych piór, a poprzez ubytki w upierzeniu ciało kanarka łatwiej oddaje ciepło, wrażliwiej reagując na niższe temperatury, przeciągi, pokąpielowe przemoczenie itp.
Drugi powód to zwiększona podatność na infekcje skóry. Wypadające stare piórko przez jakiś czas (do momentu wyrośnięcia nowego) pozostawia niewielką „rankę”, która bardzo łatwo może się zainfekować. Im więcej zatem chorobotwórczych drobnoustrojów będzie „krążyło” wokół pierzącego się ptaka, tym łatwiej dojść może do zakażeń, a te zawsze w sposób ujemny wpłyną na końcowy wygląd ptaszka, nie mówiąc już o niebezpieczeństwie wystąpienia jakiejś groźnej, dziesiątkującej stado zakaźnej epidemii. Wyrastanie nowych piórek związane jest ponadto z nieustannym uczuciem swędzenia, ptaszki skubią się i drapią, czasem w zapale same wyrywają sobie niektóre luźne już piórka, a wszystko to jeszcze bardziej zwiększa podatność na infekcje i zakażenia. W brudnych klatkach i wolierach dobrze się czują i łatwiej rozmnażają ptasie pasożyty, a gdy ich ilość przekroczy pewien pułap, bardzo trudno jest się ich pozbyć, zwłaszcza, że zwykle nie ma gdzie przenieść dużego stada młodych kanarków, aby dokładnie i skutecznie odkazić i odrobaczyć zainfekowane klatki i wolierki.

fot. Jerzy Kraiński. Pierzący się intensywnie kanarek po ożywczej kąpieli.
Tak więc w okresie wymiany piór trzeba po prostu zmusić się do częstszego sprzątania, nie bacząc na poczucie bezsensowności i brak widocznych efektów. To nic , że „za pięć minut” klatki ponownie zapełnią się pierzem – ono kanarkom nie zaszkodzi; najważniejsze, żeby pod jego warstwą była w miarę możliwości czysta ściółka, żeby kanarki skakały po czystych żerdkach i gałązkach, żeby ścianki woliery, czy klatek nie przypominały abstrakcyjnego „malarstwa”, a ptaki jadły i piły z czystych karmidełek i poidełek… Szczególną uwagę należy zwrócić na naczynia, w których kanarki dostają wilgotne rodzaje pożywienia (pokarm jajeczny, kiełki itp.); brudne karmidełka są wylęgarnią szkodliwych drobnoustrojów, które u ptaków mogą wywołać ostre biegunki, czy nawet poważniejsze zatrucia. Ponieważ karma i tak „schodzi” w tym okresie w większych ilościach, a naczynka napełnia się kilkakrotnie w ciągu dnia, utrzymanie ich w należytej czystości jest konieczne, co naturalnie wymaga niemało dodatkowej pracy.
Ściśle związane z higieną jest umożliwienie pierzącym się ptakom jak najczęstszego korzystania z kąpieli. Mimo zwiększonej wrażliwości na zimno kanarki kąpią się jednak w tym okresie bardzo chętnie, nawet kilka razy dziennie. Nie oznacza to wszakże pozostawiania baseników czy większych naczyń z wodą przez cały dzień, bo zwykle po jednej kąpieli kilkudziesięciu ptaków woda w basenikach, czy nawet w nieco większych naczyniach, jest bardzo brudna, a nie należy zapominać, że jeśli pozostawi się ją przez cały dzień, kanarki na pewno od czasu do czasu zechcą ugasić pragnienie taką pełną brudu i drobnoustrojów kąpielową „zupą”…
Częste kąpiele skuteczniej ułatwiają też wymianę piór, które ciężkie od wody, łatwiej wypadają, gdy ptaszek zmywa sobie brud z piór i skóry. Ponadto zimna woda i energiczne ruchy przy czyszczeniu i układaniu mokrych piór, powodują zwiększoną aktywność układu krążenia, słowem – kanarek, sponiewierany trudami pierzenia się, pod wpływem orzeźwiającej kąpieli „odżywa na nowo”, a obok korzyści higienicznych zwiększa się jego ogólna witalność i poprawia samopoczucie.
fot. Jerzy Kraiński. Oswajanie młodych kanarków.
W celach profilaktycznych (przeciwinfekcyjnych), zamiast czystej wody można pierzącym się kanarkom co kilka dni pozwolić wykąpać się w słabej herbacie rumiankowej. Rumianek złagodzi ewentualne stany zapalne, a pity przez kąpiące się ptaki (czemu nigdy nie uda się całkowicie zapobiec) pozytywnie wpłynie na ich układ trawienny.
W przypadku, gdy któryś z ptaków wyjątkowo uporczywie stroni od wody, należy „zmusić” go do „kąpieli”, która będzie polegała na lekkim spryskaniu delikwenta mgiełką wody za pomocą rozpylacza do kwiatów. Oczywiście, nie można przesadzać; ptaki często nadmiernie spryskiwane jeszcze bardziej „boją się” kąpieli, a totalne przemoczenie, po którym kanarek bardzo długo schnie, marznąc przy okazji, może stać się przyczyną niebezpiecznego przeziębienia. Dlatego wystarczy kilka bardzo krótkich pstryknięć i to najdrobniejszą mgiełką.
Największym stresem dla wszystkich ptaków jest panika związana z wyłapywaniem lub przekwaterowywaniem do innych pomieszczeń, wolier, czy nawet klatek. Chaos, strach i niebezpieczne powietrzne manewry związane z takimi akcjami, niezwykle stresują i męczą ptaki, więc w okresie pierzenia się kanarków częstego wyłapywania powinno się raczej unikać. Jeśli zajdzie konieczna potrzeba złapania któregoś z ptaków, najlepiej zrobić to wieczorem, gdy kanarki ułożą się już do snu, lub sztucznie zaciemnić pomieszczenie, jeśli naturalnie istnieje taka możliwość. Oczywiście, cała akcja schwytania właściwego kanarka powinna przebiec w miarę możliwości sprawnie i szybko, aby pozostałe ptaki nie wpadły w panikę, która w ciemnościach jest o wiele bardziej niebezpieczna, a także trudniejsza do opanowania.

fot. Jerzy Kraiński. Oswojone młode kanarki „zwiedzające” rękę opiekuna.
Spokój i powolne ruchy w czasie pracy przy wolierach i klatkach, a także dobrze przemyślane, systemowe podawanie karmy i częste sprzątanie, także bardzo skutecznie zapobiegną stresowi; kanarki po pewnym czasie nie tylko przyzwyczajają się do obecności opiekuna, ale asocjują jego pojawienie się z przyjemnymi doznaniami (z świeżą karmą, ogólną kąpielą itp.), co jest bardzo pozytywne i powinno być przez hodowcę wykorzystane. Nieźle jest też z ptakami po prostu „rozmawiać”, naśladować ich trele, odpowiadać na zaczepne pogwizdywania, nucić sobie przy pracy jakąś melodię. Po pewnym czasie ptaszki zaczną reagować na tego typu zachowania zwiększonym zainteresowaniem, a wtedy, dla urozmaicenia nudnej codzienności, związanej z nieprzyjemną wymianą piór, hodowca może rozpocząć pierwsze próby prawdziwego oswajania swoich młodych podopiecznych. Wbrew początkowym panicznym reakcjom na wsuniętą w przestrzeń wolierki dłoń z leżącym na niej smakołykiem, młode kanarki dość szybko nabierają zaufania, a gdy „lody zostają przełamane”, każda praca przy oswojonych już i ufnych kanarkach będzie dla obu stron nie tylko praktycznie bezstresowa, ale stanie się źródłem obopólnej radości i zadowolenia.
Oswajanie ptaszków jest poza tym doskonałą „uwerturą” mentalnego treningu ptaków przed sezonem wystaw, o którym będzie mowa w następnym odcinku niniejszego opracowania.
Autor: Georg Krainski