Smutna historia krogulca

fot. Mateusz Michalczyk

► Podczas spaceru po w pogodne marcowe popołudnie, za domem dojrzałem dużego ptaka. Pierwsze co dostrzegłem to dziób jak haczyk, kurza noga i krogulcze paznokcie.
Podchodząc coraz bliżej przyglądałem się uważnie drapieżnikowi. Ptak siedział na starym, betonowym murze, wśród zardzewiałych drutów. Zbliżyłem się na tyle blisko, że krogulec mnie dostrzegł. Zamarłem w bezruchu. Ku mojemu zdziwieniu drapieżnik nie przejął się moją obecnością. Po dłuższej obserwacji zdecydowałem się wziąć ptaka na rękę. Krogulec wszedł na dłoń i zacisnął swoje żółte łapy na mojej dłoni. Zaniosłem go do klatki i zdecydowałem że powinien zobaczyć go lekarz. Podczas podróży do weterynarza ptak nie mógł utrzymać równowagi, przewracał się, próbował poruszać skrzydłami, ale nie miał siły, widać było wyraźnie, że był bardzo osłabiony.
. Weterynarz nie wiedział co dolega ptaku i nie mógł mu pomóc. Próbował skontaktować się z najbliższą stacją ornitologiczną, ale była ona już nieczynna.
Podał jedną dawkę glukozy podskórnie i jedno do dzioba.
Następnej dawki już nie dożył…..
Teraz pewno lata na tęczowej łące wśród pięknego ptactwa.

Autor: Mateusz Michalczyk

Musisz być zalogowany aby dodać komentarz.